Dyskusja wokół powieści „Złodziejka książek” przewidziana była na listopadowy, skłaniający do refleksji wieczór, a przydarzyła nam się w grudniu. Skupiliśmy się nad poważną lekturą, traktującą o wojnie, pożegnaniach i rozstaniach, o odchodzeniu. Przykłady ludzkiej bezinteresowności, przyjaźni, ciepła i miłości jakie odnajdujemy w tej opowieści stanowią wspaniałą przeciwwagę i sprawiają, że książka nie jest ponura. Młodość bohaterów i ich naturalna skłonność do wybryków wywoływała uśmiech w trakcie czytania. „Złodziejka książek” stanowi fenomen. Autor starał się dotrzeć do młodego czytelnika ze swą trudną wojenną opowieścią. Użył zaskakującej metody. Śmierć uczynił narratorem powieści. Śmierć nie jest tu wrogiem człowieka lecz faktem, który następuje, ale nie przeraża. Głosy w naszej dyskusji były jednak podzielone. Jedni uważali, że „gadająca śmierć” to świetny, nie pozbawiony komizmu zabieg, inni nie mogli zaakceptować personifikacji śmierci, a nawet im ona przeszkadzała. A racze...