fot. Beata Wiciak |
Uczestnicy bardzo żywo dyskutowali o Junie (tak miał nazywać ją Schulz) i jej życiu. Dodatkową atrakcją stała się prezentacja multimedialna o Brunonie, która wzbogaciła to spotkanie. Jak się okazało, nie sposób było opowiadać o kobiecie pogrążonej w schizofrenicznym zatopieniu, pielęgnującej każde słowo, wspomnienie i rzecz po drohobyckim artyście, jednocześnie nie zapoznając się z faktami z jego życia.
Wielka miłość widziana oczyma nauczycielki znalazła swój kres na początku 1937 r. i pomimo, że każde podążyło własną drogą Józefina Szelińska nigdy już nie uległa takiej namiętności, a wraz z odejściem Schulza straciła zdolność pokochania kogokolwiek.
Bruno Schulz pozostał w Drohobyczu, a jego dawna Muza nigdy już nie powróciła do małego prowincjonalnego miasteczka. 19 listopada 1942 r. artysta zginął tragicznie w czasie „czarnego czwartku” w gettcie, natomiast Józefina, pomimo, że przeżyła wojnę w Laskach, a następnie los pchnął ją do Gdańska, gdzie objęła stanowisko dyrektora biblioteki w gdańskiej Wyższej Szkole Pedagogicznej, nigdy nie zaznała uczucia szczęścia. Prowadziła podwójne życie. W pracy ceniona i sumienna osiągnęła tytuł naukowy zastępcy profesora, świadomie i konsekwentnie izolowała się od ludzi. Unikała znajomych, nie miała przyjaciół. Jedynym jej pragnieniem była idea ocalenia od zapomnienia dorobku po Brunonie. W tym celu skontaktowała się z Jerzym Ficowskim, pisarzem i poetą, a przede wszystkim znawcą folkloru żydowskiego i cygańskiego. W listach i w czasie spotkań opowiedziała mu nie tylko o działalności twórczej Schulza, ale także o bliskich relacjach pomiędzy nią, a artystą. Z tych opowieści wynikało, że Brunon napisał kilkaset listów do ukochanej Juny, listów, których jednak nikt nie widział i nie czytał poza nią samą. Korespondencja została rzekomo w drohobyckim domu, który został zburzony. Kiedy Ficowski zmierzał do ukończenia pracy nad książką, Szelińska wycofała się ze swoich wyznań, zakazując publikacji prywatnych wątków, co mogłoby oznaczać, że zarówno listy, jak i gorąca miłość ze strony pisarza była tylko urojeniem nieszczęśliwej kobiety. O takim prawdopodobieństwie tej historii świadczyć może również fakt, że nie pozostały żadne wspólne fotografie i zakochanej pary, a przecież podczas biesiad u Stanisława Witkiewicza, który był zagorzałym fotografem jakaś pamiątka w postaci wspólnego zdjęcia powinna była pozostać. Nikt nie pamięta też Brunona Schulza i Józefiny Szelińskiej w rodzinnym mieście obojga, a przecież ludzie pamiętają wielkie miłości i przekazują sobie takie historie z pokolenia na pokolenie, tworząc legendy.
Do takich wniosków doszli nasi klubowicze rozprawiając nad książką „Narzeczona Schulza”. Jerzy Ficowski pomimo zakazu Józefiny nie wycofał się z zamiaru napisania książki o Schulzu i dzięki temu powstały „Regiony wielkiej herezji” oraz „Okolice sklepów cynamonowych” w dużej mierze oparte o opowieści Józefiny. Juna nigdy nie otrząsnęła się ze znajomości z Brunonem i wieku 86 lat targnęła się na swoje życie. Była to jej druga próba samobójcza, tym razem udana. Zmarła 11 lipca 1991 r.
Ponieważ spotkanie w DKK w Świebodzicach zaplanowano z okazji Światowego Dnia Książki i Praw Autorskich. który przypada na 23 kwietnia, miłym akcentem były dyplomy dla uczestników spotkania oraz podarunek w postaci książki Brunona Schulza „Sklepy cynamonowe. Sanatorium Pod Klepsydrą”. Historia o Józefinie Szelińskiej opowiedziana na kartach biograficznej powieści Agaty Tuszyńskiej „Narzeczona Schulza” stała się bowiem inspiracją do sięgnięcia po trudną, aczkolwiek wartościową twórczość Brunona Schulza.
fot. Beata Wiciak |
fot. Beata Wiciak |
fot. Beata Wiciak |
fot. Beata Wiciak |
Beata Wiciak
Moderator DKK w Świebodzicach