Przejdź do głównej zawartości

Rozmowy o życiu na wsi

W upalne czerwcowe popołudnie Dyskusyjny Klub Książki Książniczki spotkał się żeby porozmawiać o życiu na wsi, a w szczególności o wiejskich kobietach. Główną lekturą omawianą w tym miesiącu była „Najada” Zyty Oryszyn, ale czytamy też „Chłopki” Joanny Kuciel-Frydryszak i również do nich się odnosiłyśmy.
„Najada” to debiut powieściowy Zyty Oryszyn z 1970 roku, wznowiony w 2021 roku przez Wydawnictwo Drzazgi. To niewielka książka, ale treści w niej naprawdę dużo. I jaka piękna! Większość Książniczek była zauroczona – i poetyckim językiem i niezwykle „czułą narracją”. Zastanawiałyśmy się gdzie toczy się akcja tej powieści, jaką gwarą mówią mieszkańcy. I czy mowa ta wciąż żywą jest, skoro to nauczyciel, który piosenki i stare obyczaje zbierał gwarować im kazał, „bo powiada, że to bardzo piękna mowa”. Język i styl, to bardzo mocna strona tej powieści, chociaż pojawiły się też głosy, że może zbyt gęsto tu od metafor i poetyckich opisów. Znamy fakt z życia autorki, to że była żoną Edwarda Stachury – a miłośnicy jego twórczości bez trudu odczytają wyraźną aluzję: „Zrobiło mu się błogo jak duszy człowieczej, co przeleciała z ziemskiego padołu (...) i przebywszy te czarne, zwilgłe przestrzenie w jasne przestrzenie, w widok nad widoki, w cudne manowce – jak mówi jeden wielki na ziemi, o tym największym na górze pisząc, a Molenda, balansując na stołku w przyworowskiej knajpie, ręce na dwie strony świata rozkładał i wołał »w cudne manowce« – zapamiętajcie go, zapamiętajcie wy śmiertelni – więc w te cudne manowce wpadła”.
Dałyśmy się uwieść malowanym słowem obrazom natury: „Tej jesieni zima (...) Szronowymi włosami nie omiatała ani przezroczystych szyb, ani poczerniałych pól (...) Nie chuchała w późne, przywiędłe na grządkach astry zimnokrwistym chichotem ani nie potrząsała z niedowierzaniem szepoczącymi główkami nieśmiertelników”.
Urzekł nas też sposób wysławiania się dziadka Białawskiego, który nigdy do Francji nie wrócił i sklepiku, obiecanego słowami „la butik sera pur tua” nigdy nie poprowadził, za to po polach promenował i rekonesans robił.
Białawska, Marychna i Sawka to główni bohaterowie i z ich perspektywy prowadzona jest narracja w powieści. To ich nachodzą pytania o ważne sprawy w życiu i oni próbują się jakoś w tym życiu odnaleźć. Mocnym psychologicznie fragmentem jest wewnętrzny monolog Białawskiej, pokazuje głęboko zakorzenioną mentalność – nie mówić, nie pytać, nie okazywać uczuć, które przecież są. O tym samym czytamy w „Chłopkach”, że „ten brak zainteresowania i chłód, tak dobrze znane potomkom klasy ludowej, często nie oznaczał braku uczuć i zgubionej więzi (...) Kto rozumie te kody, ten wie, że cała czułość matki trafia do szarlotki, i nigdy nie zwątpił w jej miłość”. Z dyskusji wynikło, że wiele z nas już teraz te kody swoich bliskich rozumie. Zwróciłyśmy też uwagę na postacie „poboczne”, często osoby proste, bez wykształcenia, lecz o niezwykłej mądrości. Trochę mimochodem prawią głębokie prawdy o życiu – warte zapamiętania, również przez nas, czytelników. „Nie myśl sobie, że wszystko zawsze przed tobą, bo nagle się okaże, że wszystko już przeżyłeś i nawet o tym nie wiedziałeś. Że przeżyłeś, choć zawsze czekałeś na innego siebie, niż jesteś, na inne życie niż to, którym żyjesz” mówi kucharka do małego Sawki w Domu Dziecka. A już dorosły Sawka usłyszy od Molendy, że „człowiekowi potrzebne korzenie, żeby miał się czym żywić. Te korzenie – to dla każdego inne, my nie drzewa, tylko one mają jednakie korzenie...”
I można by jeszcze długo, bo długo toczyłyśmy dyskusję i wiele omawiałyśmy wątków, postaw i problemów – wyjątkowo aktualnych, chociaż powieść napisana ponad pół wieku temu, ale pozwolimy sobie odesłać zaciekawionych do naszej lektury. Polecamy, czytajcie „Najadę”, nie żeby wpisać się w modę i obserwowany obecnie trend – reaktywację literatury wiejskiej, lecz dlatego, że to naprawdę piękna i wartościowa powieść.
moderatorka Dorota Strzelczyk
DKK "KSIĄŻNICZKI" Bolesławiec