fot. Agnieszka Sierdzińska |
„Najważniejsza jest miłość”
Po „Małym życiu” wiedziałam, że niewiele książek wyciśnie w mojej psychice trwały ślad. Jednak „Na krawędzi” Meredith Wild znów dało mi czytelniczego kopa. Doza mojej akceptacji przedstawionych bohaterów jest tak niezwykła, że rozwija i naciąga się wraz z poznawaniem ich uczuć. Poznając takie historie staję na krawędzi własnej tolerancji, często przekraczając jej granice.
Tak stało się i tym razem. Troje równoległych postaci: Liv, Will i Ian zaprezentowanych na kartach tej wyjątkowej książki z początku budziło moje niezrozumienie i wywołało mieszane emocje, aby z biegiem odkrywanych przez nich wzajemnych relacji ukazać się w całej palecie ludzkich uczuć - od bieli po czerń. To właśnie uczucie łączące tych troje jest dla mnie najważniejsze. Ponadto autorka w przepiękny oraz prosty i jakże prawdziwy sposób opisuje intymność tego trójkąta. Mimo, że ich decyzje i postępowanie są dalekie od istniejących konwenansów - oni sami nie poddają się i wiedzą czego chcą. Dla mnie osobiście prawdziwa miłość jest w stanie wybaczyć wszystko. Składam wielki pokłon Meredith Wild i przyznaje jej tytuł arcymistrza słowa.
Małgorzata Semeniuk
DKK Pielgrzymka