Przejdź do głównej zawartości
|
fot. Marta Szczykutowicz |
Sięgając
po tę książkę byłam pełna optymizmu, ponieważ nie tak dawno
przeczytałam książkę tego autora pod tytułem „Okruchy dnia”, która
bardzo mi się podobała. Przedstawiony w niej bohater kamerdyner Stevens
wydaje się być człowiekiem pozbawionym uczuć i perfekcjonistą w każdym
calu, wiernie i lojalnie służący właścicielowi domu, w którym pracuje od
wielu lat. Jednak pod maską idealnego i wymagającego kamerdynera kryje
się osoba, która pragnie, jak wielu ludzi, miłości, wrażeń oraz uwagi ze
strony innych, ale wszystkie swoje plany i nadzieje przekłada nad
zawodowymi obowiązkami. Nie taką samą, ale podobną sytuację przedstawił
nam autor w książce „Nie opuszczaj mnie”. Książka na początku opisująca
życie głównej bohaterki Kathy, gdzie wspomina ona szczęśliwe i
beztroskie lata szkolne nie była dla mnie porywająca, a wspomnienia jej
podszyte smutkiem, sprawiły, że stała się przewidująca i mało
interesująca. Autor od samego początku postawił nas w jasnej sytuacji.
Wiemy, jakie będzie zakończenie. Jednak już po kilku przeczytanych
rozdziałach zaczynałam rozumieć, o co chodzi w niej i jakie niesie
przesłanie od autora. To kontrowersyjny temat i mocny w przesłaniu,
który nawiązuje do losów bohaterów kochających, cierpiących i
szczęśliwych, a jednak spisanych z góry na pozycję ludzi przegranych.
Katy, Ruth i Tommy nie mieli prawa głosu, byli tylko pionkami w grze
ludzi, którzy zgotowali im taki los. To przede wszystkim opowieść o bólu
i stracie, cierpieniu jej bohaterów za życia ze świadomością, że życie
zostało odebrane im już z dniem narodzin. Jest pełna skrajnych emocji.
Wizja świata w stworzona przez autora szokuje, jest przerażająca i budzi
sprzeciw, a co gorsza wydaje się być w niedalekiej przyszłości
prawdopodobna. Ja jednak nie mogę się z nią zgodzić i mam tylko
nadzieję, że nigdy się nie urzeczywistni.
Według
mnie na słowa uznania zasługują opisy uczuć i emocji oraz relacji
międzyludzkich poprzez poznawanie bohaterów, jako dzieci, a później
towarzysząc im w dorastaniu. Poznając ich młodzieńcze uczucia od
lojalności i przywiązania po rywalizację i zazdrość myślę, że chociaż
książka nie opisuje bezpośrednio scen makabrycznych to jednak jest
okrutna i jeszcze raz powtarzam, że nie wierzę, że kiedyś w przyszłości
stworzymy taki Świat. Jest raczej ostrzeżeniem, do czego mogą nas
doprowadzić nieprzemyślane i nieetyczne doświadczenia z ludzkim płodem.
Irena Felisiak
DKK Polkowice, luty 2018