Przejdź do głównej zawartości

Eros to coś więcej niż bóstwo

fot. Robert Mróz
Eros to ważna postać w życiu prawie każdego człowieka. Jest z pewnością czymś więcej niż bóstwo, mianowicie podstawową i najsilniejszą w świecie potęgą, która daje życie. Podobnie Afrodyta (Wenus) – z jednej strony uosobienie piękna, wdzięku, wyrafinowania i kobiecego czaru, z drugiej zaś symbol niepohamowanej żądzy i namiętności pchającej ludzi do zdrady, cudzołóstwa i innych ciężkich grzechów. 
Miłość erotyczna to niewątpliwie temat pasjonujący wszystkich ludzi, niezależnie od płci, wieku czy wykształcenia. Różnica polega tylko na tym, że jedni nie kryją swoich namiętności i demonstrują pożądanie w sposób jawny, a inni czynią to subtelnie, skrywając żądze za parawanem kultury lub wstydliwości. Wydaje się, że sposób traktowania sfery cielesnej człowieka, jej potrzeb i pragnień, piękna i brzydoty, zależny jest przede wszystkim od atmosfery, w jakiej młody chłopak czy dziewczyna dorastają. Charakterystyczny rys społeczeństw religijnych stanowi surowość i purytanizm w traktowaniu ludzkiej physis. Wychowankowie takich kultur nie potrafią swobodnie i na luzie odnosić się do własnej seksualności, uznając ją za gorszą część siebie, często wulgaryzując lub spychając do strefy tabu. Z kolei społeczności mniej religijne lub wręcz ateistyczne nie mają problemu z mówieniem o swoich potrzebach i fantazjach związanych z miłością fizyczną, traktując je na równi z dobrami natury duchowej. 

W literaturze czeskiej tematykę erotyczną chętnie podejmowało – i podejmuje nadal – wielu pisarzy. Na różnym zresztą poziomie i nie zawsze w sposób interesujący. Udanie zmierzył się z nią Jaroslav Hašek w zbiorze opowiadań „Gdy się serce roznamiętni...”, który polecam wszystkim spragnionym relaksu i dobrego humoru czytelnikom. Rozrywka gwarantowana, ponieważ talent Haška do wyławiania ludzkich słabostek, drobnych występków i niechlubnych czynów, które każdy chciałby ukryć przed wzrokiem innych, jest już legendarny. Podobnie zresztą jak jego umiejętność pokazywania niewielkich śmiesznostek i wielkich śmieszności naszych charakterów i postaw. Ostrze Haškowej satyry dotyka każdego w momencie najmniej oczekiwanym, a satyra to, jak wiadomo, broń mocno tnąca i nieszczędząca razów nikomu, bez względu na wiek, pozycję społeczną, stan majątkowy czy zawód. Jednakże satyryk nie jest zainteresowany indywidualnymi przypadkami i kompletnie nie zależy mu na ośmieszaniu konkretnych osób. O nie ! To byłaby obraza, a on przecież postawił sobie zupełnie inny cel – mianowicie uczenie ludzi lepszego postępowania poprzez humorystyczne pokazywanie wad, przywar i brudnych myśli każdego z nas. Satyra ma być lustrem, w którym człowiek, oglądając swoją błazeńską twarz, powinien powiedzieć: „Tak, tak, to chyba trochę o mnie...”. Lecz zaraz może się pocieszyć myślą: „ No tak, ale o innych też...”. I o to właśnie chodzi, aby widzieć siebie na tle innych, bowiem gdy uświadomimy sobie, że nie tylko my popełniamy błędy, postępujemy raz dobrze, innym razem źle, że ludzie wokół także miewają zdrożne myśli, działają głupio i tchórzliwie, czasem plotą bzdury i szkodzą otoczeniu, nie czujemy się przygnębieni tak mocno, jak moglibyśmy być, sądząc, że tylko nam przytrafiają się „takie rzeczy”. Owa świadomość najprawdopodobniej pozbawiłaby nas wiary w możliwość naprawy popełnionych błędów, a we wspólnocie zawsze jakoś raźniej... I do tego właśnie potrzebny jest humor. Wszak powszechnie wiadomo, że ludziom z poczuciem humoru żyje się łatwiej, bo humor oznacza dystans, a zdystansowanie się do problemu umożliwia jego racjonalną ocenę i podsuwa możliwości rozwiązania. W tym sensie każdy satyryk to chłodny racjonalista. Osobiście bardzo cenię ten sposób ironicznego, lecz niezłośliwego oceniania rzeczywistości, który pozwala człowiekowi na pozbawiony sentymentalizmu, ale także wykluczający bezwzględność i dzięki temu serdeczny w gruncie rzeczy kontakt z bliźnimi. Jedynym, czego Hašek naprawdę nie znosi i wobec czego zawsze przyjmuje postawę bezwzględnego i ostro sarkastycznego oskarżyciela, jest głupota. Ludzi głupich autor po prostu nie znosi, gdyż uważa, że takie typy czynią najwięcej złego i najmocniej utrudniają życie osobom, z którymi mają do czynienia na co dzień. A już nie daj Boże być zależnym od takiego człowieka. Opowieści na ten temat są zawarte w omawianym tomie opowiadań „Cierpienia pana Tenkrata” o wiele mówiącym podtytule „Historia dydaktyczna i odstraszająca” lub „Zwierzenia starego kawalera”. 

Na zakończenie, chciałabym zwrócić uwagę na tytuł niniejszego tekstu Eros to coś więcej niż bóstwo. Brzmi prowokacyjnie i pompatycznie. Trudno sobie wyobrazić siłę potężniejszą od bóstwa – bytu nadprzyrodzonego. Jednakże w mitologii greckiej zarówno bogowie, jak i ludzie podlegali fatum, a w życiu miłość i nienawiść to potęgi, które mają na nie wielki wpływ. Tak wielki, że ludzie często nie potrafią nad tymi uczuciami zapanować. A potęgami tymi rządzi właśnie Eros.
 

Zuzanna Mróz
DKK Bolesławiec