Recenzja książki Witolda Szabłowskiego „Sprawiedliwi Zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia”
Przeszukując ostatnio regały z książkami w Publicznej Bibliotece, wpadłam jak się później okazało na wspaniałą książkę Witolda Szabłowskiego pt. ”Sprawiedliwi Zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia”. W pierwszej chwili zaintrygował mnie poniekąd paradoksalny tytuł jak i tematyka.
Książka opowiada o najbardziej dramatycznych wydarzeniach w ukraińsko-polskiej historii, tzw. rzeź wołyńska rozpoczęta w 1943 roku. Reporter podróżuje po Polsce i Ukrainie w poszukiwaniu wiadomości i świadków tragicznych wydarzeń wołyńskich. Dociera do najbardziej skrywanych wątków i żyjących jeszcze świadków tamtych mordów. Ludzie opowiadają mu przeróżne historie, momenty straszne i te, które pozwalają wierzyć jeszcze w ludzką dobroć, w bezinteresowność i w to, ze mimo bólu jaki zadał im los, byli w stanie ratować inne życia. To przez tą wrażliwość na krzywdę ludzką, książka moim zdaniem wywiera na czytelniku takie emocje, że nie chce się jej przestać czytać. Budowa całej książki, myślę, że też jest jednym z powodów, dla których warto ją przeczytać. Autor z premedytacją dozuje nam informacje, wdrąża je w bardzo szybkim tempie, później zwalnia, potem znowu przyśpiesza, jak np. w kwestii pani Hani lub pani Hermaszewskiej. Warto wspomnieć też o pastorze Janie Jelinku. Jest to Czech, który jako trzeci narrator opowiada o rzezi wołyńskiej. Będąc Czechem mieszkającym na Wołyniu jest bezstronny i pomaga wszystkim tym, którzy tej pomocy potrzebują.
Cała treść książki wręcz zmusza czytelnika do refleksji, nad całym życiem, między innymi dzięki postawie wielu bohaterów. Witold Szabłowski jak rzadko się zdarza bardzo wkracza w życie opisywanych osób, jak w przypadku obietnicy złożonej Pani Hani. Moim zdaniem ta książka jest jednym z najlepiej napisanych reportaży ostatnich lat.
Estera Jodłowska, lat 33
DKK Wąsosz
Przeszukując ostatnio regały z książkami w Publicznej Bibliotece, wpadłam jak się później okazało na wspaniałą książkę Witolda Szabłowskiego pt. ”Sprawiedliwi Zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia”. W pierwszej chwili zaintrygował mnie poniekąd paradoksalny tytuł jak i tematyka.
Książka opowiada o najbardziej dramatycznych wydarzeniach w ukraińsko-polskiej historii, tzw. rzeź wołyńska rozpoczęta w 1943 roku. Reporter podróżuje po Polsce i Ukrainie w poszukiwaniu wiadomości i świadków tragicznych wydarzeń wołyńskich. Dociera do najbardziej skrywanych wątków i żyjących jeszcze świadków tamtych mordów. Ludzie opowiadają mu przeróżne historie, momenty straszne i te, które pozwalają wierzyć jeszcze w ludzką dobroć, w bezinteresowność i w to, ze mimo bólu jaki zadał im los, byli w stanie ratować inne życia. To przez tą wrażliwość na krzywdę ludzką, książka moim zdaniem wywiera na czytelniku takie emocje, że nie chce się jej przestać czytać. Budowa całej książki, myślę, że też jest jednym z powodów, dla których warto ją przeczytać. Autor z premedytacją dozuje nam informacje, wdrąża je w bardzo szybkim tempie, później zwalnia, potem znowu przyśpiesza, jak np. w kwestii pani Hani lub pani Hermaszewskiej. Warto wspomnieć też o pastorze Janie Jelinku. Jest to Czech, który jako trzeci narrator opowiada o rzezi wołyńskiej. Będąc Czechem mieszkającym na Wołyniu jest bezstronny i pomaga wszystkim tym, którzy tej pomocy potrzebują.
Cała treść książki wręcz zmusza czytelnika do refleksji, nad całym życiem, między innymi dzięki postawie wielu bohaterów. Witold Szabłowski jak rzadko się zdarza bardzo wkracza w życie opisywanych osób, jak w przypadku obietnicy złożonej Pani Hani. Moim zdaniem ta książka jest jednym z najlepiej napisanych reportaży ostatnich lat.
Estera Jodłowska, lat 33
DKK Wąsosz