Przejdź do głównej zawartości

Narzeczona Schulza

Dyskusja nad książką odbyła się w DKK w Kłodzku 15 grudnia 2015 roku.

Juna Szelińska  - Narzeczona Schulza, niedopowiedziana,  po trosze werterowska bohaterka  książki Agaty Tuszyńskiej, wcześniej pogrążona w niebycie - kryje w  sobie  wiele tajemnic. Z wielu kontrowersji i sugestii  składa  się  współczesny portret  Brunona  Schulza. Z kompleksów i lęków, a może bardziej  z demonologicznej  osobowości wynika specyficzna wersja surrealizmu  jego  twórczości. Światem  „malarza stanów” ducha rządził  sensualizm - uważał Ficowski. Schulz sam  miał powiedzieć:  „Sztuka powinna być potrzebna i wolna (…), to krzyk rzucony w ciemność”, a zaraz po tym,  „tylko, że trzeba mieć o czym krzyczeć”.
Juna i Bruno  nie  spotkali się przypadkiem. Mijali się na drohobyckich ulicach. To on zainteresował się piękną brunetką. Wreszcie mu ją przedstawiono.  Znajomość z czasem przerodziła się w  miłosny związek.  Ale dzieliły ich niedomówienia. Z jej strony brak  całkowitej akceptacji skomplikowanej złożoności  jego natury. On, przy bliższym poznaniu ostrożny, trochę wycofany. Raczej zaprzeczenie filmowego amanta. Za to intelektualista – malarz, grafik, prozaik - o niezwykłej wyobraźni. Nauczyciel rysunku – nie lubił swojej pracy.  Jego  wczesne karykatury zdradzały  już skłonności masochistyczne. To musiało zastanawiać. Czy bardzo indywidualne, ironiczne, postrzeganie świata kobiety i biorący się stąd perwersyjny erotyzm Xięgi Bałwochwalczej może zniechęcić do doskonałej poetyckiej metafory Schulzowskiej prozy?  Szelińska  dwie twórczości -  plastyczną i prozatorską - oddzielała, wyróżniając  tę drugą wyraźnie. W miłosnym aliansie nie przylegały do siebie  inne elementy. Ona przystojna i władcza, przechrzczona Żydówka, nie chciała pamiętać o swoim pochodzeniu. Kończące się na „ska” nazwisko brzmiało dumnie. Upoważniało do myślenia: „nie jestem jedną z nich..." .  On, z mocno zaznaczonym poczuciem niższości, wyznawca judaizmu porzuca dla niej  żydowską gminę. On hipnotyzował słowem, ona jego -  urodą. Jednak  oczarowanie, mimo oświadczyn,  za mało   romantyczne, nie skończyło  się mariażem. Z jego strony zabrakło zdecydowania.  Może odwagi?
Tuszyńska po raz kolejny wykorzystując techniki śledztwa dziennikarskiego stawia znaki zapytania, bierze w cudzysłów. Jednak  tym razem  traktuje swoją bohaterkę z dużą empatią.  Czy dwie obce sobie  kobiety połączył  przypadek, los, przeznaczenie? Można jeszcze  długo się domyślać. Prawda przedstawiała się bardziej prozaicznie. Powodem  do napisania biografii  Juny Szelińskiej  były listy wysyłane przez Schulza   do przyjaciół  i  innych i znajomych otrzymane  od Biety Ficowskiej , żony Jerzego Ficowskiego, autora Regionów wielkiej herezji i Okolic sklepów cynamonowych. Pisał w nich również o Junie. Nie zawsze  korzystnie. A już na pewno nie tak, jak pisze o swojej kobiecie zakochany mężczyzna.  Listy Bruna  do Juny  nigdy  się  nie odnalazły. Za mało kochana,  żyjąc przez lata  z dybukiem, pełna goryczy, została z głęboko chowaną  tajemnicą do końca swych dni. Dzięki listom otrzymywanym od Jerzego Ficowskiego  po jego anonsie w Przekroju jeszcze raz przeżywała niespełniony romans z wielkim pisarzem - w tych kategoriach myślała o nim do końca. Fantazje  o byłym kochanku  czyniły jej życie bardziej znośne. Z czasem utwierdza się w gorzkim przeświadczeniu, że  to ona zawsze była tą, która kochała bardziej.  Po jego śmierci - już tylko po  nim  marzenia.  A  może  on w ogóle nie był zdolny do prawdziwych  uczuć? Schulz  pięknie ubierał  je  w słowa, to pewne. Wątpliwości z biegiem lat stawały się coraz większe.  Kiedy wreszcie  zrozumiała, że została oszukana,  mocno zraniona, nie chciała żyć dłużej tylko ułudą . Bezimienna, zasznurowana gorsetem niepamięci. „Muza na emeryturze w ortopedycznym bucie” - pisze o Szelińskiej  autorka. Miłosna historia niespełnienia z powodu bezradności wobec życia, uświadamia, że nieumiejętność  oswajania codzienności z powodu zranionej   dumy,  złego fatum zabija bardzo powoli. 
Bohaterka Tuszyńskiej, postać tragiczna,  popełnia samobójstwo.  Ostatnia jego żona Picassa -   Jacqueline Rogue także odeszła w podobny sposób. Czy można  doszukiwać się  jakiejkolwiek paraboli łączącej te tragedie?  Ta pierwsza  mieszkała  po śmierci artysty we Francji w Chateau de Vauvenargues, w luksusie o jakim można tylko zamarzyć . Druga: zapomniana  i chora, wyobcowana w środowisku, skrzętnie ukrywająca swoją przeszłość, u schyłku  życia  zerwała  wszelkie kontakty ze światem.  Obu kobietom,  bardzo samotnym, zabrakło  podziwu, hołdu  kochanków.  Jacqueline – 161- ego  portretu. Junie - nie wystarczyło  sił,  aby trwać dłużej  w starczym dostojeństwie.
Autorkę posądza się o zuchwałość, że  wyraża myśli  nigdy niewypowiedziane . Ilustruje  prawdy nie  do końca zweryfikowane. Czy słusznie? Czy ma do tego prawo?  Czy stawiane  jej  zarzuty  mieszczą się w  ramach  literackiej fikcji? Czy wszystkie, a jeśli nie, to która z  tez jest bardziej  przystawalna?  Tajemnicą tkwiącą w iluzji prawdopodobieństwa jest umiejętność  przechodzenia  od faktów do fikcji literackiej tak lekko, że prawie niezauważalnie. Brak wyraźnie  zarysowanej  granicy w tej kwestii czyni  ją wyraźnie  sensoryczną, przez co jeszcze bardziej prawdziwą. 

Anna Chlebicka-Gałczyńska