Na październikowym spotkaniu omawiałyśmy książkę „Adżami. Opowieści z Jafy” Yossiego Granovskiego. Już na etapie wyboru lektury pojawiły się u nas moralne wątpliwości — w obliczu trwającego konfliktu na Bliskim Wschodzie oraz dyskusji o bojkocie kultury izraelskiej zastanawiałyśmy się, czy to dobry moment na omawianie twórczości izraelskiego autora. Jednak krytyka często dotyczy twórców wspierających działania rządu, a nie całej kultury — zwłaszcza tej, która pokazuje różnorodność i złożoność izraelskiego społeczeństwa.
A właśnie taka okazała się książka Granovskiego. To zbiór historii osadzonych głównie w latach 40. i 50. XX wieku, czyli w okresie tuż przed powstaniem państwa Izrael i bezpośrednio po 1948 roku. W ważnym momencie dla losów Jaffy – miasta rozdzielonego, przebudowywanego i poddawanego presji politycznej. Autor — od lat zainteresowany tematyką pogranicza i współistnienia — skupia się tutaj na arabskich mieszkańcach Jaffy (Jafy), a właściwie dzielnicy Adżami w czasie, gdy była ona traktowana niemal jak getto. To opowieści, które pozwalają spojrzeć na Jaffę oraz Tel Awiw z perspektywy zwykłych ludzi — uwikłanych w historię, politykę, ale też w zupełnie przyziemne sprawy.
Wszystkie obecne na spotkaniu panie były zadowolone z lektury, podkreślały, że właśnie dzięki niej poznały wcześniej nieznaną historię tych ziem. Książka pomogła nam zrozumieć ich wielowarstwową tożsamość oraz zastanowić się nad źródłami dzisiejszych napięć. Dostrzec ludzi, ich codzienność, doświadczenia i emocje, które w czasach konfliktów najłatwiej tracą swoją wyrazistość. Opowieści Granovskiego wyzwoliły też szereg skojarzeń, uczestniczki przywoływały z pamięci opowieści rodzinne, które chociaż dotyczyły innych terenów, to ukazywały te same mechanizmy i przeżycia.
Zwróciłyśmy też uwagę na piękną okładkę zaprojektowaną przez Martę Konarzewską (okazało się, że nie jest to pierwsza jej okładka, którą „omawiamy” na klubie) w pełni oddającą klimat przedstawionych w tym tomie miejsca, czasu i społeczności.
Spotkanie miało też swój słodki akcent. Odkryłyśmy między innymi pochodzenie popularnych ciastek Jaffa (kto pamięta pomarańcze z zielonymi naklejkami Jaffa?), które w Polsce znamy jako… Delicje! Spróbowałyśmy również ciasteczek z opowieści Nasifa: „ciasteczka z semoliny, które się tam nazywają makrut, a ja je lubię najbardziej na świecie”. Dodało to naszej dyskusji niepowtarzalnego smaku — dosłownie i w przenośni.
moderatorka Dorota Strzelczyk
DKK KSIĄŻNICZKI w Bolesławcu



