fot. Dorota Krawczyk |
O tym, że jest to opowieść z trzech dni życia Kamila, niedoszłego rapera, który snuje się bez celu po ulicach Warszawy, a to gdzieś wypije i zapomina o świecie, a to czasem sprzeda jakieś dropsy, żeby mieć fundusze na kolejne dni bezsensownej tułaczki. W tym świecie biedy i szarości spotyka Iwonę, mieszkankę ogrodzonego osiedla, otoczoną nowoczesnymi meblami, wygodą i przepychem. Ona ma wszystko co materialne, ale to nie daje jej szczęścia. W miłość, przyjaźń czy uczciwość nie wierzy, takie uczucia już dawno zostały zastąpione w jej słowniku korporacyjnymi definicjami. Chciałaby jednak poczuć się choćby na chwilę pożądaną i za tę namiastkę bliskości jest w stanie zapłacić napotkanemu w Rossmanie Kamilowi sowite zadośćuczynienie.
Tacy zupełnie rożni, pochodzący z odmiennych środowisk bohaterowie mają wspólny mianownik w postaci zdegradowanej, współczesnej polszczyzny, pełnej błędów i wulgarności.
Odmienność książki polega na specyficznym języku, jest to ni poemat ni rytmiczna proza.
Autorka bawi się konwencją, majstruje leksykalnie, fonetycznie i gramatycznie.
Nasze panie czytelniczki łaknące pięknej, najlepiej poetyckiej prozy były wstrząśnięte tym nieznośnym jazgotem, nie prowadzącym jak się wydaje do niczego. Dla większości z nas książka ta to tylko zmiksowany blokowy rap, publiczny gwar i banalne życie przyziemnych ludzi.
Być może dlatego nie doceniamy zamysłu i kunsztu pisarskiego autorki. Nie wątpliwie proza współczesna nie musi się wszystkim podobać. Warto jednak czasami po nią sięgnąć, choćby dlatego aby mieć na ten temat własne zdanie.
fot. Dorota Krawczyk |
DKK Bystrzyca Kłodzka