Przejdź do głównej zawartości

Czy zgon to jedno i to samo, co śmierć?

Książka Giny Damico, pt. „Zgon” była moją kolejną lekturą w szkolnym Dyskusyjnym Klubie Książki. Okładka nie była dla mnie bardzo zachęcająca, a opis wydał mi się dość nieoryginalny. Pomyślałam sobie: Znowu? Kolejna książka napisana lekkim językiem, z niby „ciekawą” fabułą. Mimo tego, że słyszałam dużo pozytywnych opinii, byłam nastawiona sceptycznie. Jak bardzo się myliłam...
Już po pierwszych stronach nie mogłam się oderwać od lektury. Losy 16-letniej Lex, którą bardzo delikatnie można by nazwać dość brutalną, rozwijały się szalenie dynamicznie. Rodzice głównej bohaterki wysyłają ją na wieś, do wujka, gdzie ma złagodnieć i pozbyć się nadmiaru energii. Niestety nikt nie mógł przewidzieć, że przyszły opiekun pokaże jej, jak zostać zawodową kostuchą. Kiedy dziewczyna trafia do miasteczka o nietypowej nazwie - Zgon, widzi, że coś tu nie pasuje. Chociażby nazwy ulic i jej dziwny współlokator.  Słuchając wyjaśnień wujka i mieszkańców miasteczka nie może uwierzyć, że znalazła się w centrum dowodzenia śmiercią. Gdy zaczyna poznawać tajniki swojego przyszłego zawodu, wokół zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Czy uda jej się znaleźć powód tajemniczych zgonów?
Pełna czarnego humoru i napisana lekkim językiem powieść z elementami   fantastycznymi i romansowymi może być czytana przez osoby w różnym wieku - od ucznia szkoły podstawowej, po jego rodziców i dziadków. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie, jednak wydaje mi się, że nie jest to książka, która przejdzie do historii.
Chociaż, kto wie? Przecież nie ma żadnych przeciwwskazań, by stała się lekturą w gimnazjach. Sądzę, że może być to dobry pomysł na bardzo delikatne oswojenie moich rówieśników ze śmiercią, ponieważ „Zgon” pokazuje, że koniec życia naszych bliskich może być początkiem czegoś lepszego i że jest ktoś, kto o nich dba po tamtej stronie. Kolejną zaletą jest to, że Gina Damico świetnie poradziła sobie z tematem wiary i religii. Nie mówi wprost jaki bóg rządzi i czy w ogóle, ale można wywnioskować, że jednak ktoś tam jest. Następnym atutem jest nie przesłodzony koniec i  pokazanie wad bohaterów. Chyba nikt nie zniósłby czytania około 200 stron o idealnej i wymuskanej bohaterce.
Jeśli chcesz poznać powiązania pomiędzy czarną bluzą, pająkiem, kosą i ciastkami Oreo – bardzo proszę. Musisz tylko iść do biblioteki i wypożyczyć „Zgon”.
Na pewno nie będziesz rozczarowany.

Iza Wielgucka, lat 14
MDKK Chojnów