W licznym gronie czytelników i gości rozmawialiśmy o trudnym i ciekawym losie Ewy Bujwid, który zebrała w tomik Z bukietu przeżyć i przemyśleń.
Ewa od zawsze pożyczała książki w naszej bibliotece a potem dyskuto-wałyśmy. Zaprzyjaźniłyśmy się. Od kiedy Ewa nie może przychodzić do biblioteki, nosimy jej książki do domu. Okazało się, że Ewa pisze wiersze. Pożółkłe kartki z szuflady przyjęły formę tomiku.
Ewa Bujwid z domu Dołęga-Szczepańska urodziła się w Warszawie. W 1928 roku z rodzicami przeniosła się do Krakowa. Wojna nie pozwoliła jej ukończyć germanistyki na Uniwersytecie Jagielońskim, spowodowała jej niechęć do języka Schillera i Goethego. Po wojnie kontynuowała studia na polonistyce pod kierunkiem prof. Zbigniewa Klemensiewicza, który rozbudził jej zainteresowania esperanto, otwierając okno na świat, międzynarodowe podróże i przyjaźnie. Ewa przez wiele lat pracowała w Polskim Związku Esperantystów we Wrocławiu.
Na spotkaniu Ewa opowiedziała o zdarzeniu z wojny które zaważyło na jej losie. W umówionym domu z jej ukochanym był „kocioł”, dzięki znajomości języka niemieckiego, Ewie udało się wyjść z opresji. Po czym jako zaprzysiężona członkini AK ostrzegła dowództwo. Za ten fakt została po wojnie odznaczona.
Ewa Bujwid czytała swój wiersz "Jesień w górach", który po raz pierwszy ukazał się w "Ilustrowanym Kurierze Codziennym" w latach 30. XX wieku |
Mówiła, że była to najtrudniejsza z ról, jaką zagrała w teatrze życia, a jej konsekwencje ponosi do chwili obecnej. Wojna uniemożliwiła spełnienie marzeń o szczęśliwej miłości ale mimo to jej zrujnowane wnętrze potrafi zawsze płonąć jej blaskiem.
Wiersze poetki są dziękczynieniem za cud natury, ale i prośbą. Kilka razy na jej prośbę aktorzy Teatru Wśród Książek czytali:
Wstyd mi za wytrzeszczone oczy, chciwe ręce.
Wstyd mi za nich wszystkich i za siebie.
Swoją słabość, niemożność przeciwstawienia się złu,
które jak zaraza zabija, doprowadza do wyniszczenia,
ten cud jakim jest natura - nasi bracia i siostry.
Przecież nie tylko ludzie są ważni.
Poetka przeczytała Jesień w górach wiersz, który ukazał się w Ilustrowanym Kurierze Codziennym w latach 30 XX wieku.
Były łzy i wzruszenia. Serce poetki płonie blaskiem miłości ale także nieustającą ciekawością świata i ludzi. Andrzej Kraszewski obecny Prezes Związku Esperantystów tłumaczy te wiersze na esperanto.
Podobał się wiersz Santa Maria Della Salute:
Ratuj o Santa! Tonę w zachwycie.
Ratuj! Na całe życie.
Zatruł mnie bakcyl piękna Wenecji.
Jeszcze pieniążek na schody rzucę.
Spraw niechaj tutaj powrócę.
O Santa Maria Della Salute!
Rozmawialiśmy także o Wspomnieniach Jana Nowaka-Jeziorańskiego i Ludz-kich sprawach Jana Józefa Szczepańskiego. Ze swojej biblioteczki Ewa pożyczyła mi Osamotnienie Odo Bujwida.
Wspominając młodzieńcze, lata Ewa podkreślała, ze zrujnowanej Warszawy przybyłam do zrujnowanego Wrocławia, który okazał się bliski mojemu sercu. I tu zostałam.
Ps. Piszę ten tekst 21 lipca w 92. urodziny poetki. Kochana Ewo życzymy Ci zdrowia i nieustającej pogody ducha.
Urszula Bielecka
moderator DKK "Fiszka"
w Filii nr 23 MBP we Wrocławiu
w Filii nr 23 MBP we Wrocławiu