Przejdź do głównej zawartości

Miłośc do ksiażki - to miejsce, które łączy wszytkich

autor logotypu: Roman
Zacznę może od tego, że książka towarzyszy mi od dziecka. Nie wiem czy mama czytała mi bajki na dobranoc, nigdy nie pytałem, ale pewnie tak jak większość rodziców. Z wczesnego dzieciństwa pamiętam natomiast komiksy takie jak "Koziołek Matołek"„ czy też "Tytus, Romek i Atomek". Kiedy rozpocząłem naukę w szkole podstawowej, ze szkolnej biblioteki wypożyczałem głównie książki przygodowe, a najchętniej Londona. Mama natomiast zaczytywała się w kryminałach z tzw. „kluczykiem”, po które z wiekiem i ja zacząłem sięgać. W tym okresie również sięgałem po literaturę średniowieczną i przez kilka kolejnych lat te dwie pozycje dominowały.

Kiedy znalazłem się w Zakładzie Karnym nic się zasadniczo nie zmieniło. Gdzieś na początku lat dziewięćdziesiątych ktoś dał mi do przeczytania „Czwarty Protokół” Forsytha i książki Ludluma. Przeczytałem wszystkie pozycje tych autorów, które były dostępne w Polsce. Tak jak w dzieciństwie byłem zakochany w książkach Londona, Curwooda, tak od tej pory sięgałem głównie po tych dwóch mistrzów sensacji szpiegowskiej i tak jest chyba do dzisiaj. Piszę „dzisiaj” i „chyba” z dwóch powodów. Pierwszy, to mało kto dzisiaj może dorównać tym dwu mistrzom literatury szpiegowskiej i naprawdę ciężko znaleźć dzisiaj kogoś, kto pisze jak oni. Drugim powodem jest Dyskusyjny Klub Książki.

Zanim przejdę do sedna, to chcę powiedzieć, że sięgałem również po inne dziedziny literatury, ale było to tylko odskocznią, nic co by było na dłużej i trwalsze. W Dyskusyjnym Klubie Książki jestem od samego początku z małą przerwą, która wynikła z przyczyn niezależnych ode mnie. Szczerze przyznam, że gdyby nie namowa wychowawcy, który opiekuje się więzienną biblioteką, pewnie sam bym się nie zapisał, ale to właśnie wychowawca podsunął mi tą propozycję dzielenia się refleksją przeczytanych książek. Przyszedłem i tak jestem do dzisiaj, aczkolwiek nie należę do osób, którym łatwo przychodzi dzielenie się swoimi doznaniami po lekturze książki. Łatwiej mi to wyrazić na kartce papieru niż ustnie.

Tu się na chwilę zatrzymam i napiszę czym dla mnie osobiście jest książka i w ogóle literatura w szerokim tego słowa znaczeniu. Z własnego Doświadczenia i też obserwacji wiem, a właściwie to jestem pewny, że literatura sama w sobie odgrywa niezastąpioną rolę w kształtowaniu człowieka i postawy otwartego umysłu. Książka kształtuje wrażliwość i rozwija wyobraźnię . Dobra książka to ta, która daje zadowolenie, dobra samopoczucie i odprężenie, zmusza do refleksji i własnego zdania.

Wracając do DKK Jak już wspomniałem, nie byłem zbytnio zachwycony tym pomysłem, ale też nie byłem sceptycznie nastawiony. To było dla mnie coś nowego, a więc w jakiś sposób i ciekawego. Dzisiaj, po tak długim czasie działania DKK (trzy lata), mogę jedynie powiedzieć same dobre rzeczy. Spotykają się tu osoby, czyli skazani, którzy naprawdę interesują się literaturą, dobrą książką. Oczywiście każdy z nich ma swoje ulubione dziedziny, ale o to właśnie chodzi – być otwartym na to co inne i prowadzić dyskusję w tym przedmiocie.
To pozwala poznawać innych i nas samych.
Co mi osobiście dał Dyskusyjny Klub Książki??? Coś, czego nie spodziewałem się otrzymać, Moje dotychczasowe kryteria uległy, że się tak wyrażę rozszerzeniu, a wszystko zaczęło się od przeczytania książki pt. „Drzewo migdałowe” Coresentiego i ostatnio „Dziewczyna z ogrodu” autorstwa Forouton. Nigdy wcześniej nie czytałem książek, gdzie opisywane historie dzieją się na Bliskim Wschodzie. Nie czytałem nie dlatego, że byłem zamknięty na taką literaturę, na takie tematy, ale po prostu nikt mi czegoś takiego nie zaproponował. To zupełnie coś nowego co czytałem w większości i do tej pory. Fakt, obie książki i jak sądzę większość o tej tematyce są przepełnione nie radością, ale ogromnym smutkiem, lecz mimo tego czyta je się przyjemnie skłaniając jednocześnie do refleksji. Nie da się tego ustrzec, gdy czyta się o cierpieniu, bólu, dokonywaniu naprawdę trudnych życiowych wyborów.

Jak już wspomniałem, jest to dla mnie coś nowego i choć wkrótce opuszczam to miejsce, to jestem przekonany, że nie poprzestanę jedynie na tych dwóch książkach.

Tak już na zakończenie pragnę powiedzieć, że DKK, to w pewnym sensie wychowanie, i to bardzo dobrze, że coś takiego udało się zorganizować w takim miejscu jak Zakład Karny w Wołowie. Myślę, że dla wielu z nas jak i przyszłych uczestników jest to tez taki zastrzyk wzmocnienia własnej wartości, a dla was organizatorów dostrzeżenie tego, że za murami więzienia przebywają ludzie wrażliwi i oczytani.

Wielki szacunek i podziw dla Pani Aniu i wychowawcy, za pomysł i odwagę w przedsięwzięciu kroków w powstanie w tutejszym Zakładzie Karnym Dyskusyjnego Klubu Książki. Wierzę, że to będzie działało latami, bo choć czasem ciężko nam się przyznać, ale potrzebujemy takich spotkań, gdzie wszystkich łączy jedno – miłość do książki.

Z pozdrowieniami więzień ROMAN 

DKK Wołów